Lavinia Pov's
" Każde słowo... Każda jedna myśl... Wszystkie kłamstwa... Wszystko zrozumiesz...Obiecuję ci to dziś..." Tajemniczy xx.
Stoję w miejscu, a
tuż obok mnie stoi farbowana postać blondyna. Nasze spojrzenia przez
cały czas skupiają się w jednym miejscu.
Na środku drogi
leży postać. Zimna powierzchnia ziemi, zakryta jest niewielką strużką
krwi z wargi Josh'a, a obok leży jego postać.
Wtulona w zimny tors
chłopaka, obserwuję stopniowe, chwiejne ruchy Josh'a. Jego ból... Jego
łkanie, jego współczucie, jego łzy...
Nie pamiętam dokładnie, w którym momencie, moje ręka mocno formuje się na nadgarstku Niall'a. Nie pamiętam, w której chwili wybucha we mnie niepohamowana złość. A może słabość? Wyrzuty? Brak kontroli?
Mam ogromną chęć odegrać się na nim. Czuję jak to uczucie rozrywa mnie od środka. Ta dziwna chęć... To dziwne wrażenie... Jakbym igrała z ogniem.
— Lavinio — słyszę czyjś smutny głos nad swoim uchem. Melodia napływa do mojego ucha, tak wolno... Tak delikatnie... Uspakaja mnie. W pewnym stopniu.
Chłopak spogląda na mnie, a zaraz potem kieruje wzrok w odległe dla mnie miejsce.
Nie pamiętam dokładnie, w którym momencie, moje ręka mocno formuje się na nadgarstku Niall'a. Nie pamiętam, w której chwili wybucha we mnie niepohamowana złość. A może słabość? Wyrzuty? Brak kontroli?
Mam ogromną chęć odegrać się na nim. Czuję jak to uczucie rozrywa mnie od środka. Ta dziwna chęć... To dziwne wrażenie... Jakbym igrała z ogniem.
— Lavinio — słyszę czyjś smutny głos nad swoim uchem. Melodia napływa do mojego ucha, tak wolno... Tak delikatnie... Uspakaja mnie. W pewnym stopniu.
Chłopak spogląda na mnie, a zaraz potem kieruje wzrok w odległe dla mnie miejsce.
Wodząc za jego
spojrzeniem napotykam na drodze czarne Ferrari, które hamuje tak
drastycznie, że na chwilę odsuwam się do tyłu. Zadzieram głowę do tyłu,
jednak jego chłodna dłoń, przytrzymuje mnie w pasie na tyle mocno, że
nie pozwala mi upaść.
Okna samochodu są
przyciemnione, przez co nie widzę kierowcy. Dopiero kiedy Niall otwiera
tylne drzwi mam na to okazję. Postać siedząca za kierownicą jest mi
jakby znajoma. Mam wrażenie, że gdzieś ją już widziałam, lecz przez
natłok myśli, nie mogę pozbierać dawnych wspomnień. Ubrany jest w
skórzaną kurtkę i lekko zadarte dżinsy. Włosy ma lekko porozwiewane, co
morze być efektem dzisiejszej pogody. Zrezygnowana siadam po prawej
stronie z tyłu. Blondyn zaś siada koło brata. Nawet nie spoglądają na
siebie, co wydaje się bardzo nienaturalne.
Nastaje błoga cisza. Mam
czas, żeby pomyśleć i poskładać myśli. Wszystko zaczyna dochodzić do
mnie tak szybko... I nagle mam tyle pytań do osoby blondyna. Dociera do
mnie, że to niedorzeczne, żeby za każdym razem, wiedział gdzie jestem.
To niedorzeczne, żeby było tyle dziwnych przypadków, kiedy on stanął mi
na drodze. Zawsze kiedy potrzebowałam pomocy, był obok.
- Jak ty to robisz,
Niall? - pytam ledwo słyszalnym głosem jakby sama do siebie, jednak na
tyle głośnym, że zwracam na sobie uwagę obu chłopaków. Blondyn jednak
stara się być niedostępny, a ten drugi jest jakby dziwnie zdenerwowany.
Poprawia brązowe kosmyki włosów i stara się opanować i skupić jedynie na
drodze, jednak wygląda jakbym i jego również wyprowadziła z równowagi.
Czy to moja obecność, sprawia, że zachowują się tak nie inaczej?
- Nie rozumiem o czym
mówisz, Lavinio. - słyszę odpowiedź na moje pytanie. Nie jest jednak ona
zadowalająca. Blondyn stara się, żebym nie usłyszała strachu w jego
głosie, jednak od razu go dostrzegam. Ten chłopak to największa
tajemnica jaką zdołałam poznać. Jest inny niż wszyscy.
Wciągam głęboko
powietrze. Jestem pewna na sto procent, że rozumie o co mi chodzi,
jednak może nie chce w to brnąć. Tylko dlaczego? Chyba mam prawo poznać
prawdę.
- Skąd zawsze wiesz,
gdzie jestem? Zawsze kiedy potrzebuję pomocy ty jesteś. Jesteś w każdej
sytuacji. W każdym krańcu miasta w tym samym momencie co ja. Jak ty to
robisz? Śledzisz mnie? Niall...
- Lavinio nie drąż tematu. - Przerywa mi i wypowiada to bardzo ostrym tonem. Mimo to, nie daję za wygraną.
- Skąd wiedziałeś co
zrobił Josh? Co? To ty mnie wtedy uratowałeś? - Spoglądam to na
blondyna, to na szatyna. Oboje wyglądają na takich, którym podniosło się
ciśnienie. Jego brat od początku przysłuchuje się rozmowie i gdy
wypowiadam ostatnie pytanie, zaciska mocniej ręce na kierownicy.
Dlaczego oboje tak się zachowują? Dlaczego robią z tego tak wielką
tajemnicę? Dlaczego nie chcą mi powiedzieć?
Przez
zdenerwowanie, nawet nie zauważam, że właśnie podjechaliśmy pod budynek
szkoły. Nie zadaje się na to, żeby którykolwiek chciał cokolwiek więcej
powiedzieć.
Widzę jak szatyn nabiera głębokiego wdechu i opiera się o tył fotelu. Blondyn zaś przymyka na chwilę oczy, żeby odetchnąć.
Nie wytrzymuję
dłużej i zdenerwowana wychodzę z samochodu, nie zważając na to jak
wielką falę złości wywołałam u obu chłopaków. Zbyt wiele kłamstw
dostałam od życia. Zbyt wielu ludzi kłamie mi prosto w twarz. Klękam
przy murku i stopniowo opadam na ziemie. Chowam twarz w dłoniach i na
myśl przychodzi mi jedno ze wspomnieć, które wywołuje u mnie wypływającą
z moich oczu falę łez.
" Wchodzę do salonu.
Pałam szczęściem, ponieważ udało mi się dostać do szkolnej drużyny
siatkarskiej. Z ogromnym uśmiechem spoglądam na rodziców. Podchodzę do
nich szczęśliwym krokiem. Jednak chwila i moja twarz przybiera szarych
kolorów. Radość, którą przed chwilą sobie trzymałam, odpłynęła tak
szybko, jak do mnie przyszła. Cały świat jakby runął w gruzach.
- Mamo? Tato? Co się
dzieje? - pytam, rzucając w kąt sportową torbę z książkami. Podbiegam do
obu postaci i kładę dłoń na ramieniu matki.
- Usiądź, Lavinio. - Wykonuję polecenie, a ojciec patrzy na mnie z rozpaczą w oczach.
- Matka... Matka jest chora, Lavinio.
- Chora? - wypowiadam niemal szeptem i zauważam jak z moich oczu wypływają pojedyncze łzy. - Jak to chora? - krzyczę.
- Lavinio, uspokój się.
- Nie! - Wstaję na równe nogi. Słyszę jej głośne łkanie, jednak nie potrafię się uspokoić. - Wyjdzie z tego, prawda? Tato powiedz tak!
- Został jej zaledwie miesiąc. Przykro mi.
- Jak długo? Jak długo wiecie, co? Jak długo trzymaliście to w tajemnicy. No powiedz.
- Dwa lata."
Nie kryję złości,
która sama się u mnie objawia. Pragnę wrócić z powrotem do domu.
Zatrzasnąć się na dwa spusty i nigdy więcej nie wyjść z pokoju. Staram
się opanować nerwy. Opuszkami palców, wycieram wypływające łzy i z
pomocą rąk, staram się wstać na równe nogi. Zakładam torbę na ramię i
stawiam pierwsze kroki, jednak nagle słyszę znajome głosy, osób, u
których przed chwilą wywołałam burzę złych myśli.
Jego głos nadal
drży. Blondyn jednak teraz ma o wiele więcej do powiedzenia. Zawracam z
powrotem w to samo miejsce, z którego przed chwilą wysiadałam i chowam
się tuż za murkiem. W skupieniu przysłuchuję się ich rozmowie, starając
się opanować pałającą mną złość.
- Jesteś
nieodpowiedzialny! Jak możesz! Jestem pewny, że już prawie się domyśla. -
Głos szatyna jest na tyle mocny, że roznosi się po lasku, tuż za
szkołą. Zauważam, że na jego słowa Niall wybucha silnym gniewem i wali w
maskę samochodu.
- Czy musisz być takim idiotą, Niall. Wiesz jak jest. Wiesz co może się stać, ale nadal w to brniesz.
- Uspokój się, Louis. -
Blondyn w końcu nie wytrzymuje i stawia się szatynowi. - Nie domyśli
się. Nikt z tutejszych nic nie wiedzą na nas temat. - Stara się go
zapewnić, jednak ten drugi, nie do końca wygląda na takiego, który mu
wierzy.
- Tak myślisz? Ostatnio
też tak myśleliśmy i wiesz jak wyszło. Pamiętaj, że nikt nie może poznać
naszej tajemnicy - wypowiada ostatnie zdanie. Widzę jak tuż po nim
wsiada z powrotem do auta i zaraz potem znika z zasięgu mojego wzroku.
O co tu do diabła chodzi?
Naprawdę nie wiem, czy jest sens, żeby tutaj dodawać, skoro czyta to jedna osoba. Zastanowię się. Opowiadanie jest dostępne na wattpadzie, gdzie na pewno je będę kontynuowała. Rozdziały też są tam wcześniej. Zapraszam.
Cudooo! Chłopcy tajemnice sie ma, hmm..?? :P Rozdział wspaniały :D Jestem ciekawa co dalej ;) Czekam z niecierpliwością na next'a :*
OdpowiedzUsuń