sobota, 5 grudnia 2015

Prolog

Rok 1976

Błękitne niebo zanikało z każdą sekundą. Kilka pojedynczych gwiazd wyłaniało się spod gęstego obłoku, a półksiężyc znalazł się w zasięgu mojego wzroku. Dotykam opuszkami palców szklanej powierzchni okna i próbuję powstrzymać wypływający potok łez. Lekko je przymykam i nabieram powietrze do płuc, po chwili powoli wypuszczając.
Staram się opanować nerwy, jednak gdy słyszę kroki, mój oddech staje się nierówny, a ręce stają się całkowicie zimne.
- Już czas, Niall - mówi.
Zerkam na niego z ukosa. Jest gotowy, w przeciwieństwie do mnie. Spuszczam wzrok i czuję jak jego ręka wędruje na moje ramię. Spoglądam na niego kolejny raz i czuję jak w duszy cały trzęsę się ze strachu. Narasta we mnie bezsilność, jednak fala niekontrolowanego głodu, natychmiast ją zastępuje. Wszystkie części mojego ciała płoną niczym palący się dom.
- Boję się. - Wydobywam z siebie złamany głos. Wiem, że czuje to samo, jednak on zawsze był ode mnie silniejszy. To ja zawsze byłem tym słabym, zamkniętym w sobie chłopakiem. Zawsze miałem pod górkę.
Louis oddala się ode mnie i siada na łóżko, chowając twarz w dłoniach. Słyszę cichy szloch i jakby powracające wspomnienia.
- Niall obiecałem rodzicom, że dzisiaj uda mi się gdzieś wyciągnąć - mówi radosnym tonem. 
Odsuwa moje krzesło od biurka, starając się, żebym zwrócił na niego uwagę. Spoglądam na brata z nad zeszytów i delikatnym potrząśnięciem głowy, daje mu do zrozumienia, że nie mam ochoty na jego zabawy. Odgarnia swoją blond grzywkę i zdeterminowany, staje ze mną twarzą w twarz.
Łapię za zeszyt i próbuję opuścić pokój, jednak blondyn z impetem mi go wyrywa i rzuca w kąt pokoju.
- Ten jeden raz, Niall. Oderwij się, wyluzuj i daj ponieść emocjom.
Pod napięciem brata, zgadzam się, gdyż wiem, że nie odpuści i dalej będzie ciągnął temat, dopóki nie ulegnę. Jestem na siebie zły, jednak wiem, że niektórym sprawię tym radość. Wszyscy się o mnie martwią, ale dlaczego? Jestem po prostu inny niż wszyscy.
Spoglądam niepewnie na brata i widzę jego parszywy uśmiech zwycięstwa. Wychodzi z pokoju, a ja w tym czasie staję na równe nogi i zakładam marynarkę, którą wcześniej zostawił mi Louis. Czuję się niekomfortowo, jednak swoim niezadowoleniem, doprowadziłbym jedynie do następnej kłótni.
Zakładam niewygodne pantofle i wychodzę na zewnątrz, zamykając na wszystkie spusty dom. Chowam klucz do paprotki i wchodzę do samochodu, widząc jak niecierpliwy brat, odpala silnik.
- Trochę, więcej entuzjazmu młody - słysze głos brata, beztrosko wpatrującego się w moją osobę.
- Staram się nie być sobą - parskam i zapinam pasy na równi z chłopakiem.
W ciszy jedziemy po prostej drodze. Ciszę zagłusza jedynie, wydobywająca się z radia muzyka. W końcu samochód staje, a chłopak odrywa ręce od kierownicy.
- Jesteśmy na miejscu - mówi pełen zachwytu Louis, wyrywając mnie z transu.
Spoglądam na miejsce przed sobą i zauważam ogromny bar w samym centrum miast, już lekko zaniedbany, jednak przyciągający wielu klientów.
- Niall - słyszę groźny głos brata. - Daj się ponieść emocjom. - klepie mnie po udzie i wychodzi z auta, czekając aż zrobię to samo. Czuję ogromny niedosyt przed tym miejscem. Gdybym mógł uciekł bym jak najdalej stąd. 
Zdenerwowany brat, widząc moją niechęć, siłą wyciąga mnie z auta i ciągnie do środka budynku. Ogarnia mnie ogromne zażenowanie i strach, który pogłębia się, gdy wszystko zamienia się w istny chaos -  alkohol, tańczące dziewczyny,nieprzytomni ludzie.
Oglądam się za siebie, jednak gdy się wycofać, brat staje mi na drodze i patrzy na mnie z iskrą w niebieskich tęczówkach.
 - Tak szybko się nie wycofasz, młody - grozi mi palcem i zaraz przenosi go na dwie tańczące blondynki. - Tylko spójrz jakie ciałka. - Zagryza wargę i gdy jedna z nich spogląda w jego kierunku, odchodzi, zostawiając mnie samego. Widzę jak Louis porywa ją do tańca i szepcze coś do ucha, a z kolei ta przekazuje informację koleżance. Korzystając z ich nieuwagi idę w stronę barku i siadam na jednym z wolnych miejsc.
- Podać coś? - pyta jeden z barmanów, jednak pogrążony w myślach, udaję, że go nie słyszę. Nie czuję się dobrze w tym miejscu. Tylko dlaczego Louis tego nie rozumie.
- Halo, kolego? - ponownie słyszę głos mężczyzny, który machnął mi ręką przed oczami, wybudzając mnie z transu. 
Spoglądam na niego błędnym wzrokiem, a ten stawia mi kufel z piwem pod nosem.
- Na koszt firmy. - Salutuje i odchodzi do następnego klienta, zanim zdążam cokolwiek powiedzieć.
Cicho wzdycham i patrzę na złocistą ciecz, do której czuję odrazę. 
Zdecydowanym ruchem, odpycham od siebie napój i szybkim krokiem, idę w stronę wyjścia. Nie wytrzymałbym tutaj minuty dłużej. Jestem szarą myszką, ale nie widzę w tym nic złego, skoro to mi odpowiada. Z zażenowaną miną, nakładam kaptur na głowę i naciskam na klamkę, lecz czyjaś mała rączka, oplata mój nadgarstek.
Spoglądam tuż za siebie i widzę dziewczynę, którą Louis odrzucił dla tej drugiej. Teraz dokładniej mogę zobaczyć jej idealne rysy twarzy, jasną cerę i zgrabną sylwetkę, na której opina się czarna obcisła sukienka.
- Jestem Lea. - Puszcza mój nadgarstek i wyciąga dłoń w moją stronę. Niechętnie oddaje uścisk.
- Niall. - Wpasowuje jej dłoń w swoją, czując od niej przerażający chłód. Instynktownie wypuszczam rękę z uścisku i nie dając po sobie poznać, posyłam jej wymuszony uśmiech.
- Zatańczymy? - pyta i oplata swoją rękę wokół mojego ramienia, a potem przenosi ciężar ciała i oplata moją szyję, chowając głowę w jej zagłębieniu. 
- Zatańczmy - mówi, spoglądając na mnie zabójczym wzrokiem. Czuję od niej złą aurę, ale próbuję to ukryć. Wydaje się taką słodką postacią, lecz całkiem nie w swoim żywiole. 
- Może innym razem, Lea. - Wyrywam się z jej uścisku, jednak ta dotyka mojego torsu i wbija paznokcie w żebra. Mocny ból spowodował, że szybkim ruchem głowy godzę się na propozycję dziewczyny. 
Z truumfialskim uśmiechem, ciągnie mnie za rękę i prowadzi na parkiet. Unosi mój podbródek, bym spojrzał jej głęboko w oczy. Porusza delikatnie biodrami i naciska na moje ciało, delikatnie się o nie ocierając, jednak po chwili widząc mnie zdezorientowanego przestaje. Widzę jak przygryza wargę i oplata swoją ręką moją talię, pochylając się tuż do mojego ucha.
- Tutaj jest zbyt tłocznie - szepcze, przygryzając płatek mojego ucha. 
Splata nasze ręce i tym razem prowadzi na zewnątrz. Podążam tuż za jej krokiem, nie orientując się jak daleko jesteśmy. Podążamy pośród drzew, już dawno tracąc z widoku budynek baru.
- To tutaj. - Po chwili wyrywa mnie z transu Lea i kolejny raz, oplata swoje ręce wokół mojej szyi. Rozpoczyna grę ciałem, poruszając się w rytm ballady i przenosi swoje ręce na mój tors i przejeżdża językiem po mojej szyi, na co się wzdrygam.
- Lea. - Zatrzymuje jej działania i odchodzę kilka kroków do tyłu. - Powinniśmy już wracać - mówię, a dziewczyna chichocze, wprowadzając mnie w zakłopotanie.
- Jeszcze nie teraz, Niall. - Łapie za mój t-shirt i zbliża swoją twarz do mojej. 
- Pocałuj mnie - mówi ostrym tonem i zanim zdążam zaprzeczyć, dziewczyna mocno wpija się w moje usta, raniąc moją dolną wargę. Sięgam dłonią, żeby zatamować krew, jednak Lea robi to szybciej, zlizując krew językiem.
- Jesteś taki smakowity, Niall. - Spogląda na mnie podążającym wzrokiem, powodując u mnie przerażeniem.
- Jesteś bardzo strachliwy, ale masz dobry instynkt co do ludzi. - Równocześnie z jej głosem, słyszę czyjeś krzyki. Louis. 
Nie czekając dłużej, szybko zrywam się do biegu, nie patrząc przed siebie, nie myśląc o niczym, a równocześnie wypuszczam pojedyncze łzy. Przez rozmazany obraz widzę ją przed sobą - zadowoloną i z chytrym uśmiechem.
- Myślałam, że jesteś mądrzejszy. - Zagrodziła mi drogę i znalazła się tuż przy mojej szyi.
- A jednak dałeś się uwieść. - Czułem przyspieszone bicie mojego serca i jej chłodny oddech tuż nad moją szyją.
- Dobranoc, Niall.
Czuję ostre ukłucie, jednak chwilę później wszystko się rozmywa, a ciało samoczynnie opada na ziemie. Nastaje ciemność.

Witam was w nowej historii. Tym razem postawiłam na wampiry. :)
Mam nadzieję, że wam się tutaj spodoba.
Od razu uprzedzam, że jest to wstęp do historii, którą znaczne dopiero ok. 23 grudnia, przez ten czas poprawię 1 rozdział i zaktualizuję zakładkę bohaterów, która jest na razie uboga.
Za szablon dziękuję Violett z Fantastic Graphic.
Trzymajcie się ciepło i udanych Mikołajek. ( Ja tam spędze je nad książkami :( )
Dobranoc xoxo

2 komentarze:

  1. Prolog ciekawy :) Wrażliwy Niall, słodki Niall :3 No, no.. kocham wampiry, uwielbiam Niall'a i Louis'a <3333 <333 Oraz uważam, że masz wielki talent pisarski ;) To opowiadanie pewnie będzie jednym z moich ulubionych :D Czekam z niecierpliwością na 1 rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy można żyć podwójnym życiem? Znać piekło jak własną kieszeń i uważać je za swój drugi dom? Czy miłość, namiętność, alkohol i nikotyna pomagają przetrwać trudne chwile? Jak toczy sie życie między dwoma światami - za dnia jesteś zwykłą dziewczyną, w nocy zaś chłopakiem którego nazywają demonem.

    Bullet - Tako nim mówią. Wiedzą o nim tylko trzy rzeczy - uzależniony od fajek, adrenaliny i Bullet For My Valentine.

    Zapraszam na moje opowiadanie :)
    http://bullet-by-edi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Layout by eternity