*Lavinia*
W życiu nadarza się taki dzień, który potrafi zniszczyć całe twoje życie.Czasami musisz zostawić pewne rzeczy w dal, aby iść do przodu i zacząć wszystko od początku.
Zakreślam palcami niefortunne kształty na zimnej powierzchni okna i opieram o framugę tylnych drzwi. Ojciec w skupieniu prowadzi auto, delektując się napływającą z radia delikatną muzyką nieznanego mi piosenkarza. Spotykając się z moim wzrokiem w przednim lusterku, posyła mi smutny uśmiech, po którym zatapiam głowę w puchowej poduszce i układam się w pozycji bocznej, z zimna podkulając nogi pod brodę. Wspominam lato, gdy razem z przyjacielem byliśmy nie rozłączni i gdy najlepsza koleżanka wsypała mi lodu pod kołdrę. Moją duszę ogarnia smutek i tęsknota. Chciałam tego wyjazdu. Pragnęłam zapomnieć o Seatle i opuścić w niepamięć chorobę mamy. Jednak to jest cięższe niż myślałam. Wierzę, że razem z tatą sobie poradzimy, ale z będzie musiało minąć trochę czasu, gdy wszystko powróci do normy i zaczniemy normalnie funkcjonować.
- Lavinio - słyszę zdenerwowany głos ojca i gdy unoszę spojrzenie, napotykam na drodze pełne entuzjazmu niebieskie tęczówki mężczyzny.
- Jesteśmy na miejscu.
To tutaj - mówię w myślach i podnoszę się z miejsca. Spoglądam przez okno i widzę dom otoczony pięknym zadbanym ogrodem, po poprzednich właścicielach. Wygląda na bardzo przytulny - mówię w myślach i z nutką strachu wysiadam z auta, podążając tuż za krokiem ojca.
- Podoba ci się? - Ojciec kładzie rękę na moim ramieniu.
Odpowiadam mu szybkim skinięciem głowy i opieram się o jego ciepły tors. Nawet nie zauważam jak z nieba spadają na nas pojedyncze krople deszczu, a chmury przybierają szarych odcieni.
Oboje wychylamy głowy w górę i po szybkim napotkaniu wzroku, ojciec rusza po nasze walizki, a ja biegiem wpada do środka domu.
Zdejmuję kaptur i bliżej przyglądam się nowemu miejscu. Miejsce wygląda tak jak wyobrażała sobie je mama. Dominującym kolorem stał się kremowy, a meble nie były nowoczesne, przypominały te z dawniejszych lat w odnowionej formie. Na pewno by ci się spodobało - myślę i opieram się o kolumnę w przestronnej kuchni.
W tym czasie słyszę zgrzyt otwieranych drzwi i głośny gruchot naszych pakunków. Odwracam się na pięcie i spotykam się z wzrokiem uśmiechniętego ojca. Wzruszona łapię za uchwyt bagaży i kieruję się w stronę schodów.
- Na którym... - Nie zdążam dokończyć, gdyż ojciec wyręcza mnie w niesieniu walizek i wymija mnie, kierując się w górę.
- Pierwsze po prawej - mówi przez śmiech. Korzystając z okazji, szczypję go po biodrach, na co zwinnie podskakuje.
- Chyba chcesz dzisiaj zmywać. - Odwraca się do mnie z poważną miną, lecz w widzę, że próbuje pohamować śmiech.
- Nie?
- Na pewno? Bo mam takie wrażenie.
Odstawia moje walizki, pod białymi drzwiami i kieruje się w stronę schodów.
- Pff...
- Słyszałem!
- Jasne. -Patrzę w stronę ojca i z zaciekawieniem uchylam drewniane drzwi. Ojciec z uśmiechem na twarzy znika, a ja z zachwytem wchodzę do środka i od razu rzucam się na ogromne dwuosobowe łóżko, przykryte nakryciem w czarno-białe paski. Chowam się pod ciepłym pierzem i ze zmęczenia przykam delikatnie powieki.
- Szkoda, że tak szybko odeszłaś - mówię, gdy do moich oczu napływa kilka pojedynczych łez, zalewających stopniowo moje poliki. Moje myśli przerywa pukanie do drzwi.
- Tak - mówię, przybierając pozycję siedzącą, a mężczyzna wchodzi do środka.
- Spałaś? - pyta, lecz od razu zaprzeczam gestem głowy.
- Zapomniałem ci powiedzieć. Sąsiedzi zaprosili nas do siebie wieczorem, idziesz ze mną?
- Idź sam, ja się zdrzemnę.
- Tylko nikomu nie otwieraj!
- Tak tato. - Uśmiecham się do ojca i gdy wychodzi, ponownie chowam się pod ciepłą pierzyną.
Wtulam się bardziej w poduszkę i powracając do wcześniejszych rozmyśleń, zasypiam z uśmiechem na twarzy.
- Tak - mówię, przybierając pozycję siedzącą, a mężczyzna wchodzi do środka.
- Spałaś? - pyta, lecz od razu zaprzeczam gestem głowy.
- Zapomniałem ci powiedzieć. Sąsiedzi zaprosili nas do siebie wieczorem, idziesz ze mną?
- Idź sam, ja się zdrzemnę.
- Tylko nikomu nie otwieraj!
- Tak tato. - Uśmiecham się do ojca i gdy wychodzi, ponownie chowam się pod ciepłą pierzyną.
Wtulam się bardziej w poduszkę i powracając do wcześniejszych rozmyśleń, zasypiam z uśmiechem na twarzy.
***
Gdy
wstaję wypoczęta, na dworze jest już ciemno.Spoglądam na zegarek na którym widnieje okrągła siódma godzina. W domu panuje cisza, co oznacza, że ojciec już wyszedł. Zakładam na siebie czerwone klapki i cicho ziewając, schodzę na dół. Usadawiam się na kanapie i wyglądam przez okno. Nabiera mnie ogromna ochota na bieganie. Szybkim krokiem wracam na górę, związuje włosy w kucyk i z słuchawkami w uszach wychodzę z domu, robiąc
pierwsze kroki w rytm ulubionej piosenki Adele. Dopiero po kilku minutach biegu, zauważam pierwszą krętą uliczkę. Na chwilę przystaję, żeby zaczerpnąć tchu,
lecz gdy zauważam żywe postacie z butelkami po alkoholu, ponownie ruszam, biegnąc ulicami miasta.
- No chodź maleńka - słyszę, jeszcze za sobą.
Staram się zignorować obleśnych typów i przyspieszam. W końcu moim oczom ukazują się świecące szyldy. Czując lekkie zmęczenie, postanawiam na chwilę wstąpić do niewielkiej kawiarenki. Odgarniam do tyłu włosy i łapię za lodowatą klamkę, stawiając pierwsze kroki w jaskrawym miejscu.Przez rozmazany obraz nie zauważam osoby przede mną i po chwili czuję ostre uderzenie w prawej okolicy żeber.
- Prze - przepraszam - mówię, wiedząc, że gdybym była bardziej ostrożna nic by się nie wydarzyło. Postać się nie odzywa, a gdy unoszę głowę, spotykam się jedynie z czarnym kapturem opasanym wokół głowy, zakrywającym niemal całą twarz. Stara się ignorować mój wzrok. Próbuję mu się bliżej przyjżeć, lecz gdy nadąża się okazja wynmija mnie szybkim krokiem, trzaskając za sobą drzwiami. Czuję lekkie zażenowanie. Czy coś ze mną nie tak?
Zszokowana patrzę w stronę młodej ekspedientki i lekko się trzęsąc podchodzę do lady.
- Nie martw się. On już taki jest - słyszę dziewczęcy głos, który wyrywa mnie z otumanienia. Spoglądam na jej spokojną młodą twarz i opieram jedną dłonią o blat.
- Czyli jaki? - pytam dociekliwie.
- Dziwny - odpowiada stanowczym tonem, lekko przestraszona. Dlaczego? Zakrywa usta dłonią, jakby się czegoś bała.
- Dlaczego? - nie daję za wygraną i czekam na więcej informacji.
- Wprowadził się tutaj dwa miesiące temu i stara się unikać jakiegokolwiek kontaktu.Nikt nie wie dlaczego.
- Jest a-społeczny? - pytam, skupiając wzrok w odległym punkcie na ścianie.
- Może - mówi, a ja kolejny raz spogląda w jej stronę i spostrzegam twarz młodej dziewczyny o ślicznych kasztanowych włosach i diamentowych tęczówkach, która staje się nagle blada.
- Coś podać? - zmienia temat, a ja starając się zapomnieć o sytuacji sprzed kilku minut, kupuje litrową wodę, chociaż już dawno zapomniałam o poczuciu pragnienia, które nagle stanęło na drugim miejscu. Kim jest tajemniczy chłopak?
- Jestem Sue. - Dziewczyna kolejny raz wyrywa mnie z rozmyśleń i wyciąga w moją stronę dłoń.
- Lavinia - odpowiadam instynktownie, łapiąc za napój.
- Powinnam już się zbierać. Dzięki za wodę. - Macham butelką i głuchym cześć, żegnam się z dziewczyną. Wychodzę na zewnątrz i na chwilę opieram się o budynek, upijając łyk ku zaspokojeniu pragnienia.Zakładami na głowę kaptur i rozglądam się na boki z nadzieją, że dostrzeże gdzieś w oddali tajemniczego chłopaka, jednak bez skutku.
Dlaczego tak szybko uciekł? - zadaje sobie pytanie.
Normalny człowiek, albo by się na mnie wydarł, albo doszłoby między nami do porozumienia, jednak on uciekł po prostu, bez słowa.
Poczułam kilka kropel deszczu, które nagle ulotniły się z nieba. Spojrzałam ostatni raz dookoła placu, lecz i tym razem na marne. Gdy zaczęło lać czym prędzej rzuciłam się do biegu, aby jak najszybciej znowu zaszyć się pod ciepłym pierzem.
Chłopak ma pecha, bo ja nigdy się nie poddaje i i tak czy siak, poznam prawdę, nawet jeżeli miałoby to potrwać jeszcze wieki.
- No chodź maleńka - słyszę, jeszcze za sobą.
Staram się zignorować obleśnych typów i przyspieszam. W końcu moim oczom ukazują się świecące szyldy. Czując lekkie zmęczenie, postanawiam na chwilę wstąpić do niewielkiej kawiarenki. Odgarniam do tyłu włosy i łapię za lodowatą klamkę, stawiając pierwsze kroki w jaskrawym miejscu.Przez rozmazany obraz nie zauważam osoby przede mną i po chwili czuję ostre uderzenie w prawej okolicy żeber.
- Prze - przepraszam - mówię, wiedząc, że gdybym była bardziej ostrożna nic by się nie wydarzyło. Postać się nie odzywa, a gdy unoszę głowę, spotykam się jedynie z czarnym kapturem opasanym wokół głowy, zakrywającym niemal całą twarz. Stara się ignorować mój wzrok. Próbuję mu się bliżej przyjżeć, lecz gdy nadąża się okazja wynmija mnie szybkim krokiem, trzaskając za sobą drzwiami. Czuję lekkie zażenowanie. Czy coś ze mną nie tak?
Zszokowana patrzę w stronę młodej ekspedientki i lekko się trzęsąc podchodzę do lady.
- Nie martw się. On już taki jest - słyszę dziewczęcy głos, który wyrywa mnie z otumanienia. Spoglądam na jej spokojną młodą twarz i opieram jedną dłonią o blat.
- Czyli jaki? - pytam dociekliwie.
- Dziwny - odpowiada stanowczym tonem, lekko przestraszona. Dlaczego? Zakrywa usta dłonią, jakby się czegoś bała.
- Dlaczego? - nie daję za wygraną i czekam na więcej informacji.
- Wprowadził się tutaj dwa miesiące temu i stara się unikać jakiegokolwiek kontaktu.Nikt nie wie dlaczego.
- Jest a-społeczny? - pytam, skupiając wzrok w odległym punkcie na ścianie.
- Może - mówi, a ja kolejny raz spogląda w jej stronę i spostrzegam twarz młodej dziewczyny o ślicznych kasztanowych włosach i diamentowych tęczówkach, która staje się nagle blada.
- Coś podać? - zmienia temat, a ja starając się zapomnieć o sytuacji sprzed kilku minut, kupuje litrową wodę, chociaż już dawno zapomniałam o poczuciu pragnienia, które nagle stanęło na drugim miejscu. Kim jest tajemniczy chłopak?
- Jestem Sue. - Dziewczyna kolejny raz wyrywa mnie z rozmyśleń i wyciąga w moją stronę dłoń.
- Lavinia - odpowiadam instynktownie, łapiąc za napój.
- Powinnam już się zbierać. Dzięki za wodę. - Macham butelką i głuchym cześć, żegnam się z dziewczyną. Wychodzę na zewnątrz i na chwilę opieram się o budynek, upijając łyk ku zaspokojeniu pragnienia.Zakładami na głowę kaptur i rozglądam się na boki z nadzieją, że dostrzeże gdzieś w oddali tajemniczego chłopaka, jednak bez skutku.
Dlaczego tak szybko uciekł? - zadaje sobie pytanie.
Normalny człowiek, albo by się na mnie wydarł, albo doszłoby między nami do porozumienia, jednak on uciekł po prostu, bez słowa.
Poczułam kilka kropel deszczu, które nagle ulotniły się z nieba. Spojrzałam ostatni raz dookoła placu, lecz i tym razem na marne. Gdy zaczęło lać czym prędzej rzuciłam się do biegu, aby jak najszybciej znowu zaszyć się pod ciepłym pierzem.
Chłopak ma pecha, bo ja nigdy się nie poddaje i i tak czy siak, poznam prawdę, nawet jeżeli miałoby to potrwać jeszcze wieki.
Heeej, i jak wrażenia?
Z racji, że pewnie nie napiszę kolejnego do świąt, Życzę wam miłych i pogodnych świąt Bożego Narodzenia w gronie najbliższych.
Świetne! :D No takiego opowiadanie jeszcze nie czytałam, a uwierz czytałam i czytam bardzo duuużo opowiadań ;) Jestem ciekawa jak sie potoczy ta akcja? I w jaki sposób oraz kiedy spotka znowu tajemniczego chłopaka? :3 Więc czekam z niecierpliwością na next'a! :D Buziaczki, dużo weny kochana i także życze wesołych, spokojnych i udanych świąt :* <333
OdpowiedzUsuń