Lavinia Pov's
Jaki to los, skoro nie znamy daty, ani godziny swojej śmierci. Jaki to los, skoro ktoś decyduje za nas, mimo, że nie jesteśmy jeszcze gotowi.
Biel. Jest jedyną
rzeczą, która rzuca mi się w oczy od razu po przebudzeniu. Moje oczy
chociaż jeszcze zaropiałe, dostrzegają w ułamku sekundy pikające dookoła
maszyny.Ojciec siedzi oparty o szafeczkę tuż obok mojego łóżka i cicho
pochrapuje.
Zmuszam się do pozycji siedzącej i w skupieniu rozglądam się dookoła.
- Lavinio - słyszę głos
przebudzonego ojca I od razu spoglądam w jego kierunku. Ma lekko
potargane włosy, a oczy wyglądają ne lekko spuchnięte, z powodu braku
snu. Mimo to posyła mi ciepły uśmiech i chowa moją dłoń w zagłębieniu
swojej. Wygląda na bardzo zmartwionego. Obiecałam mu nie sprawiać
problemu, ale wyszło jak zawsze.
- Znowu narozrabiałaś
córeczko - mówi, kręcąc głową w obie strony, nie chowając rzędu
śnieżnobiałych zębów. Zmuszam się do uśmiechu,a gdy ojciec uderza mnie w
ramię, oddaję mu tym samym gestem.
- Jakim cudem ty Lavinia
Moretz spadłaś ze schodów ? - pyta, szczerząc się od ucha do ucha, ale
ja nie jestem gotowa na żarty. Uśmiech z mojej twarzy znika, a ja wpadam
w zakłopotanie. O jakie schody chodzi? Nic takiego nie miało miejsca.
To Josh... Przecież to on próbował mnie wykorzystać.
- Chyba nie rozumiem -
mówię zdezorientowana, starając się unikać wzroku ojca. Wlepiłam wzrok w
ślepy punkt na ścianie i próbowałam uspokoić myśli. Co tak naprawdę
wydarzyło się wczoraj wieczorem?
- Jeden z twoich
znajomych, chciał cię odwiedzić i znalazł cię zakrwawioną na ziemi.
Wylałaś wodę, pośliznęłaś się i spadłaś ze schodów. Lavinio czy wszystko
dobrze? - pyta niepewnym głosem ojciec. - Strasznie zbladłaś. Może
pójdę po pielęgniarkę...
- Nie! - szybko
zaprzeczam i zmieniam ton głosu na lżejszy. - Jest wszystko dobrze.
Czuję się jak ryba w wodzie. - Posyłam ojcu promienny, ale sztuczny
uśmiech. Nie chcę, żeby martwił się na zapas.
- Tato poszedłbyś po wodę. Chce mi się strasznie pić.
- Jasne, Lavinio. Zaraz wrócę. - Zakłada na siebie ciepły polar i wychodzi z sali, zostawiając mnie sam na sam z moimi myślami.
Sama nie jestem w stanie
odpowiedzieć sobie co się wydarzyło wczoraj. Pamiętam tylko, że
zemdlałam w połowie drogi do domu, więc niemożliwe, żebym się tam sama
znalazła. Nikt z nowej klasy nie zna mojego adresu zamieszkania. Nawet
Sue. Więc kto, wczoraj mnie uratował? To nie jest normalne. Nie znam
nikogo kto mógł to zrobić. Mógł zrobić to ktoś z mojej paczki, lecz nie
jestem co do tego przekonana. Każdy normalny zadzwonił by na pogotowie, a
ten kto mnie uratował zaniósł mnie do domu i tam wykonał telefon.
Dzieje się tu coś dziwnego.
Moje rozmyślenie przerwał ojciec, który właśnie wszedł do sali. Podał mi wodę i z powrotem usiadł na krześle.
- Kiedy wychodzę?
- Lekarz powiedział, że
jeszcze dzisiaj cię wypuści. Zrobią ci jeszcze kilka badań i jesteś
wolna. - Posyła mi zmartwiony uśmiech. Muszę skontaktować się jak
najszybciej z Sue. Mam jedynie nadzieję, że to ona była moim bohaterem.
***
Niall Pov's
- Gdzie byłeś? - pyta
Louis w wejściu nawet się ze mną nie witając.Rzucam w kąt kurtkę i
siadam przy stole w salonie i wczytuję się w dzisiejszą prasę.
- Musiałem załatwić pewną sprawę - mówię, starając się uniknąć jakichkolwiek pytań.
- Polowałeś? Masz plamę
na bluzce. - Wskazuje zakrwawione miejsce na bluzce. Na pewno wyczuwa,
że to krew człowieka. Teraz to już na pewno nie da za wygraną.
- Oszalałeś Niall.
Prawda? Sam dobrze wiesz, że mieliśmy unikać jakichkolwiek ludzi.
Dopiero tu przyjechaliśmy, a ty już chcesz wplątać nas w jakieś
tarapaty. Jesteś...
- No jaki jestem Louis?
To wszystko twoja wina, że jestem kim jestem, a ty dobrze o tym wiesz.
Nie zabiłem nikogo. Możesz być tego pewny. Nie jestem taki. Nie umiem
patrzeć jak ludzie cierpią, choć jest to dla mnie trudne. Jestem słaby
na ludzką krew, ale nigdy nie zabiłbym człowieka, bracie. Mam swój
honor. - Nabieram głębokiego wdechu i wychodzę z domu, trzaskając za
sobą drzwiami.
Nigdy nie chciałem być tym kim jestem. Nienawidzę tego kim się stałem. W końcu nie wytrzymam i zrobię to. Zabiję człowieka.
Przepraszam,
przeprasza i jeszcze raz przepraszam. Minęły dwa tygodnie. I know, ale
teraz jest okres poprawiania no i skupiłam się bardziej na szkole.
Przepraszam was bardzo.
Za dwa tygodnie mam ferie i wtedy będzie dużo rozdziałów. Mam już wszystko rozplanowane do 8 rozdziału, więc nie jest tak, że totalnie zapomniałam o blogu.
Do następnego.
Ten rozdział nadal nic nie wyjaśnił co do końcówki poprzedniego, ba nawet jest jeszcze więcej pytań i jestem mega ciekawa co dalej? ;) Cudo! :D Nice, Niall hmm.. sama nie wiem co chciałam napisać :P Oh okey, czekam z niecierpliwością na next'a! Dużo weny, buziaki kochana :*
OdpowiedzUsuń