poniedziałek, 28 grudnia 2015

2. Zakapturzona postać.

"Życie skrywa wiele tajemnic, a gdy niektóre dotyczą ciebie, stajesz się do nich przynależny, bez względu na to, czy to zaakceptujesz, bo ktoś już kiedyś wybrał za ciebie.
*Lavinia*
     Biegnę przed siebie, lecz to nadal mnie goni. Nie widzę jego twarzy, przez zasłaniający go kaptur, jednak wiem, że to nie jest człowiek
Strach we mnie narasta. Serce przyśpiesza, tak że znajduje się już praktycznie przy gardle.Czuję, że już po mnie. Jest już przy mnie i wtedy... Nastaje ciemność.
      — Lavinio, Lavinio obudź się. — Czuję silne szturchanie i przerażony głos ojca. Niechętnie otwieram zaropiałe powieki. Światło po pierwszym spojrzeniu razi mnie w oczy, a obok siedzi znajoma mi postać.

Ojciec ma załzawione oczy i widząc, że się obudziłam wtula się do mojej piersi.
- Nie strasz mnie tak więcej córeczko - mówi i siada na przeciwko mnie.
Nie do końca mogę pojąć co się wydarzyło, jednak posyłam ojcu smutny uśmiech, starając się go uspokoić. To na pewno znowu koszmary. Miewam je od maleńkiego i żaden psycholog nie zdołał mnie z tego wyleczyć. 
- Jest dobrze tato. - Łapię go za rękę.
- Na pewno? - pyta, spoglądając w moją stronę.
Przełykam głośno ślinę i odpowiadam.
- Na pewno.
- Już myślałem... - mówi przerażony.
- Nawet tak nie mów tato.
     Gdy wszystko wraca do normy, ojciec wychodzi, jednak ja nie mogę już zasnąć. Od wielu lat sen z zakapturzoną postacią, nie powracał. Dlaczego znowu ją widzę. Dlaczego znowu nie daje mi spokoju. Nie będę martwić ojca. Śmierć żony jest na pewno wystarczająca.
     Przypominam sobie chłopaka z kawiarenki. Miał inną budowę ciała, jednak był jedyną osobą, która mi ją przypominała. Zakapturzoną postać.
Czyżbym znowu zaczynała mieć paranoję. To jakby znowu powraca, jednak tym razem nie mogę dać się zwariować. Nie mogą być ze mną problemy. Ojciec by tego nie wytrzymał.
     Dopada mnie silny ból głowy. Dotykam gorącego czoła i krzywiąc się z bólu, opadam na łóżko i mimowolnie zasypiam, wtulona w poduszkę. Sen nie powraca.
***
     W pół do siódmej z pomocą budziła wstaje na równe nogi. Ojciec tydzień temu zapisał mnie do pobliskiej szkoły, a dzisiaj był mój pierwszy dzień. Gdyby nie to, nie poszłabym. Czuje się dzisiaj fatalnie.
     — Hej tato. — Witam się z mężczyzną, który jest w trakcie przeglądania sportowej prasy.
Otwieram lodówkę, lecz w tym momencie ojciec wychyla się z nad gazety  i uważnie mi się przygląda.
— Jesteś blada — sugeruje. — Dobrze się czujesz?
Odpowiadam szybkim skinieniem głowy, aby go nie martwić.
Na szczęście o nic więcej nie pyta, jednak ma zmartwioną minę.
— Wrócę dopiero pojutrze, Lavinio. Zostawię ci pieniądze to sobie coś kupisz na obiad — mówi delikatnie się uśmiechając. Czyli to dlatego jest zmartwiony. Rodzice nie lubili zostawiać mnie samej. Kilka lat temu, gdy zaistniała taka sytuacja, dom zaczął się palić, a niedawno gdy byłam sama straciłam przytomność.
- Hej. - Macha mi ręką przed oczami. - Poradzisz sobie jakoś? - pyta zmartwiony.
- Jasne, nie przejmuj się. Postaram się nic nie nabroić.- Posyłam mu smutny uśmiech i analizując jak odchodzi, spożywam kolejne kęsy kanapki z nutellą.  
***
   Tuż przed ósmą na piechotę, kieruje się w stronę nowej szkoły. Gdyby nie wczorajszy incydent, przybiegła bym tu wczoraj, jednak teraz miałam kłopoty z odnalezieniem budynku. Czuję jakbym była już w tym miejscu.
— Przepraszam — krzyczę zdesperowana do przechodzącej na drugą stronę staruszki. Spogląda na mnie babcinym wzrokiem i czeka na dalszy rozwój akcji.
— Wie pani gdzie znajdę II High School?
— Dziecinko, prosto i na lewo — odpowiada uprzejmym głosem i posyła mi uroczy uśmiech.
— Bardzo pani dziękuję.
Pospiesznym krokiem idę wskazówkami kobiety i już po chwili docieram na miejsce, gdzie roi się od nastoletnich uczniów.
Budynek sam w sobie wygląda na niedawno remontowany. Białe ściany są nienagannie czyste, a duży plac przed budynkiem udekorowano bujną roślinnością.
     Wytężam wzrok i widzę w oddali znajoma twarz. Łapie ze mną kontakt wzrokowy i wspólnym krokiem spotykamy się po środku drogi.
— Nie wiedziałam, że będziesz tą nową. Cała szkoła o tobie huczy. — Łapie mnie za rękę, jednak coś innego przykuwa moją uwagę. Nieopodal szkoły przy lasku podjeżdża nowe Ferrari. Uczniowie są zbyt zajęci sobą, by je spostrzec, jednak ja widzę wszystko doskonale. Niewysoki zakapturzony chłopak wysiada z auta. Jego towarzysz szepcze mu coś do ucha, lecz w tym samym czasie nawiązuje ze mną kontakt wzrokowy. Speszona chowam wzrok i wracam myślami do zdenerwowanej Sue.
— No idziesz? — pyta. Odpowiadam jej gestem głowy i gdy odchodzimy kilka kroków, zatrzymuje ją w ustronnym miejscu.
— Kim jest ten... — nie zdążam dokończyć, gdyż auta już nie ma. Rozpłynęło się.
— Kim jest kto? — pyta zaciekawiona.
Mam zwidy? Znowu zwariowałam? Dałabym sobie rękę uciąć, że tam było. Ale już nie ma! Jestem psycholką.
— Pomyliło mi się coś. — Próbuje ukryć swoje rozczarowanie.
— Chodźmy już na lekcje — szepczę, a dziewczyna zgodnie, prowadzi mnie pod salę biologiczną. Sue jest ode mnie rok starsza, więc zostaje zdana sama na siebie.
— Spotkamy się na następnej przerwie, Love. Połamania nóg. — Przytula mnie i idzie w przeciwnym kierunku.
Ja natomiast cały czas mam przed sobą wzrok chłopaka z samochodu. Gdybym popatrzyła dłużej, zabił by mnie. Zabił by mnie wzrokiem. Patrzył na mnie jakby się czegoś bał. Jakbym była kimś niebezpiecznym. A przecież nie byłam!
- Już jestem! - słyszę głos nauczycielki i westchnienia uczniów. Nawet nie zauważyłam jej dziesięciominutowego spóźnienia.
     Niewysoka kobieta wpuszcza nas do środka. Sala jest nie duża, jednak zaopatrzona w wiele materiałów. 
Wszyscy ze sobą plotkują , przez co czuję się lekko speszona. Nie znam tu nikogo oprócz Sue. I gdyby nie wczoraj nawet i jej bym nie znała. 
Siadam samotnie w ostatniej ławce i z uwagą słucham nowej nauczycielki, która na początku lekcji wspomniała jedynie o mojej obecności. I gdy wszyscy skupieni byliśmy w niełatwym zadaniu, usłyszałam zgrzyt otwieranych drzwi.
Do środka wchodzi średniego wzrostu postać chłopaka, co zmusza mnie do spojrzenia w jego kierunku.
— Przepraszam za spóźnienie. — mówi tak cicho, że pewnie większa ilość uczniów, tego nie usłyszała i ze spuszczoną głową kieruje się na koniec kasy. Podnosi głowę. Zauważam, że ma na sobie przyciemnione okulary, przez co nie dopatruję się odcienia jego oczu.
 — To jest nasza nowa koleżanka, Niall - mówi, widząc lekkie zamieszanie.
- To twoje miejsce? - pytam, mając zamiar już wstać i przenieść się na pierwszą ławkę, lecz jego zachrypiały głos, mnie zatrzymuje.
- Możesz tu siedzieć - mówi bez życia i sam kieruje się na początek klasy. Jednak nie zdejmuje okularów. Cała klasa spogląda w moim kierunku. Jestem zdezorientowana. Zrobiłam coś nie tak? 
- Zrobiliście już zadanie? - pyta nauczycielka, widząc zainteresowanie uczniów moją osobą.
Wszyscy jak na zawołanie, odwracają się w przeciwnym kierunku. Tylko jedna osoba, na mnie nie spojrzała. Nawet nie drgnęła.
Przyglądam mu się uważnie. Coś mi nie gra. Na myśl przychodzą mi wspomnienia.
" - Prze-przepraszam - mówię, wiedząc, że gdybym była ostrożniejsza nic by się nie wydarzyło."
Próbuję przypomnieć sobie jeszcze raz wspomnienie, koncentrując się tylko na nim.
"Czarny kaptur, a na nim... Napis "Reveal"."
Spoglądam w stronę chłopaka i wytężam bardziej wzrok, uważając na skoncentrowaną nauczycielkę. 
Na chwilę zmienia pozycję, lecz ja nie rezygnuję i gdy opiera się na krześle...
Zamieram. To on. Chłopak z kawiarenki.
Hej, trochę szybciej dodaję rozdział. Dziękuję bardzo za tyle wyświetleń prologu. Komentujcie!!! Daje to ogromnego kopa do dalszego pisania.
Z racji, że pewnie do sylwestra rozdział się nie pojawi to życzę wam SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!

1 komentarz:

  1. Świetny! :D Niall :3 Jestem ciekawa jak sie ta akcja rozwinie ;) Już to lubie <3333 <333 Czekam na next'a z niecierpliwością :* I również życze ci szczęśliwego nowego roku oraz dużo weny i śle buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń

Layout by eternity