Lavinia POV's
"To ten dzień. Ta chwila. Już nic nie będzie takie jak było. Bądź gotowa. Jestem tu. Zawsze byłem. Bądź dzielna. Tajemniczy xx"
Kolejny już raz
budzę się cała zalana potem. Jednak tym razem to było coś innego. Nie
widziałam tam żadnej postaci. Nie było tam żadnej żywej duszy. Ktoś
jakby do mnie przemawiał. Ktoś kogo nigdy w życiu nie słyszałam. Jednak
jego głos był taki magiczny. Taki delikatny i płynny. Z czasem lekko
zachrypiały, lecz miał tendencję, do tego, żeby trochę mnie uspokoić.
Podnoszę się do pozycji siedzącej. Łapię za mój notatnik i otwieram na
następnej wolnej stronie. Pragnę zapisać słowa, które utkwiły mi w
głowie, lecz mija sekunda, a one tak nagle wyparowują. Pamiętam już
tylko, że słyszałam w śnie głosy. Dalej jest jedynie pustka.
Gdy spoglądam w
stronę budzika, zauważam, że wybiła już dziewiąta. Zakładam na gołe nogi
ocieplane kapcie w szare koty i cicho dreptając po schodach schodzę na
dół. Na szczęście ojciec już nie śpi, lecz nadal na jego twarzy widoczny
jest smutek.
- Hej, tato - mówię i
podchodzę do niego, całując go lekko w policzek. Mężczyzna zachowuje się
jakby był zaskoczony moim poczynaniem, lecz po chwili na jego twarzy
zauważam delikatne wykrzywienie ust, zmuszające się do lekkiego
uśmiechu. Siadam obok niego na kanapie i wtedy słyszę jego zachrypnięty
głos.
- Hej córeczko. -
Odwraca się w moim kierunku i zagłębia w moich ślepiach. - Wczoraj
zapomniałem ci powiedzieć. Dostałem zaproszenie na wernisaż od kumpla po
fachu i prosił, abym zabrał i ciebie.
- Jasne. Z chęcią
obejrzę wasze prace. - Posyłam mu promienny uśmiech. Zamierzam się
porządnie zmienić i więcej nie dawać ojcu powodów do zmartwień.
- Zjadłbyś jajecznicy? - pytam na rozluźnienie atmosfery.
- Jak zrobisz to nie odmówię.
***
Reszta dnia mija
niezauważalnie. Za oknami widoczne już jest już czarne niebo, a zaraz po
nim, widać jak wyskakują na niebie pojedyncze gwiazdy. Spoglądam w
lustro i podkreślam tuszem zaspane oczy. Na bladą twarz nakładam
odrobinę podkładu, a na chude ciało narzucam białą koszulę, wcachniętą w
czarne rurki. Zadowolona schodzę na dół, gdzie czeka już na mnie
ojciec. Wygląda inaczej niż zawsze. Od śmierci mamy nie zważał na swój
wygląd, jednak dzisiaj zgolił kilkudniowy zarost i założył swój
najlepszy garnitur w odcieniu szarości.
Spogląda na mnie i
przyłapuje jak lustruje jego wygląd. Widzę jak uśmiecha się od ucha do
ucha i podchodzi w moim kierunku, podając mi czarny płaszcz.
- Gotowa? - pyta, a gdy
odpowiadam gestem głowy, owija szyję ciepłą chustą i otwiera przede mną
drzwi jak przystało na mężczyznę.
***
Gdy wchodzimy do
budynku, sala jest pełna wykwintnie ubranych ludzi. Zauważam, że
większość zebranych podziwia dookoła wystawy, inni zaś buszują po
oddalonym od pokazu miejscu, który przypomina bufet.
Miejsce wydaje się
bardzo przyjazne. Ściany są w kolorze kremowym, a brązowe kafelki
idealnie komponują się z nastrojem wnętrza.
- Lavinio, idziesz? -
pyta ojciec, gdy podziwiam piękne widoki. Wyrywa mnie tym samym z
omamu. Rozglądam się dookoła, poszukując go wzrokiem, a gdy nie zauważam
jego osoby, zdesperowana obkręcam się na pięcie i widzę, że ojciec wdał
się rozmowę z jakimś młodym mężczyzną, nawołując mnie przez cały ten
czas gestem ręki. Wymieniam spojrzenia z jego osobą i pewnym krokiem
podchodzę, do dobrze zbudowanej postury chłopaka, gdzie znajduje się
również mój ojciec. Od razu w oko wpadają mi jego bujne brązowe loki, a
uśmiech z dwoma dołeczkami, wydaje się wręcz zarażający.
- To jest właśnie,
Lavinia o której ci mówiłem. - Przedstawia mnie mężczyźnie, gdy
podchodzę jak najbliżej jego osoby. Chłopak wówczas wyciąga rękę w moją
stronę.
- Jestem Harry. - Posyła mi swój charakterystyczny uśmiech, gdy oddaję gest i całuje delikatnie skrawek ręki.
- Lavinia. - Gdy tylko
łapię z nim kontakt wzrokowy, zatapiam wzrok w jego piękny szmaragdowych
tęczówkach, które mam wrażenie jakby mnie hipnotyzowały. Jest taki
czarujący. Dopiero teraz zauważam, że ma bardzo jasną karnację, a z
powodu ukłonu, jego włosy zmieniły pozycję.
Po kilku sekundach wpatrywania się w jego osobę, nagle przytomnieję. Jego dłonie. Są bardzo zimne.
Starając się nie sprawiać wrażenia jego dotknięciem, odpycham ją od niego, dopiero gdy on robi to samo. Chłód jednak nie znika jeszcze przez chwilę. Staram się, więc unikać jak tylko potrafię jego wzroku, jednak niekontrolowanie moje ręce, krzyżują się i znajdują się na wysokości piersi.
Starając się nie sprawiać wrażenia jego dotknięciem, odpycham ją od niego, dopiero gdy on robi to samo. Chłód jednak nie znika jeszcze przez chwilę. Staram się, więc unikać jak tylko potrafię jego wzroku, jednak niekontrolowanie moje ręce, krzyżują się i znajdują się na wysokości piersi.
- Zimno ci? - pyta nagle Harry, co zmusza mnie do spojrzenia w jego kierunku. Wydaje się bardzo poruszony tą sytuacją.
- Nie, ja po prostu
pójdę się przejść - mówię do ojca i nie czekając na jego odpowiedź, czym
prędzej kieruję się w stronę budynku. Zabieram z wieszaka płaszcz i
nakładam go na siebie dopiero na zewnątrz.
"Wszystko się zmieni, Lavinio. Wszystko się zmieni. Bądź dzielna." - słyszę nagle nieznajomy głos w mojej głowie. Odskakuję z miejsca jak oparzona i rozglądam się dookoła, idąc przed siebie.
- Kto mówi? - krzyczę na
głos, gdy jestem już znacznie oddalona od dużego, białego budynku.
Zatapiam ręce w swoich włosach, delikatnie je unosząc.
- Ktoś tu jest? - zadaje kolejne pytania, jednak osoba siedząca w mojej głowie, nie wydaje się, że ma zamiar odpowiadać.
Co ja w ogóle wygaduję?
To muszą być moje myśli. Przecież nikt nie potrafi wchodzić nikomu do
głowy. To niedorzeczne. Wariuję. Znowu wariuję. Zupełnie jak kiedyś, gdy
byłam jeszcze dzieckiem. Też miałam takie omamy.
Jestem tak zamyślona, że
gdy tylko wkraczam do ogromnego lasku, nie zważam na to co dzieje się
przede mną. Kieruje mną jednocześnie strach i złość na samą siebie. Za
to, że robię z siebie jakąś wariatkę, podczas gdy obiecałam sobie, że
zaczynam wszystko od nowa. To miejsce miało być moją odskocznią, a ona
tymczasem robi mi całkowicie na przekór.
Nagle słyszę głosy.
Jakby ktoś szybko przemieszczał. Czuję jak momentalnie serce podchodzi
mi do gardła, a strach wziął nade mną górę.
Nie czekając ani minuty dłużej, natychmiast wycofuję się z ciemnego lasku. Idę najszybszym krokiem jakim potrafię, jednak i to nie pomaga. Czuję jakby to było gdzieś niedaleko i wtedy widzę w oddali wiewiórkę. Oddycham z ulgą, że tylko o to poszło całe zamieszanie i łapię się za serce, słysząc jego uspakajające pulsowanie. Przymykam delikatnie powieki, a gdy spoglądam jeszcze raz w to samo miejsce zwierzę nie jest już same. Wygląda jakby ktoś je szarpał. Stwór, który nad nim klęka i kurczowo wbija się w jego szyję.
Nie czekając ani minuty dłużej, natychmiast wycofuję się z ciemnego lasku. Idę najszybszym krokiem jakim potrafię, jednak i to nie pomaga. Czuję jakby to było gdzieś niedaleko i wtedy widzę w oddali wiewiórkę. Oddycham z ulgą, że tylko o to poszło całe zamieszanie i łapię się za serce, słysząc jego uspakajające pulsowanie. Przymykam delikatnie powieki, a gdy spoglądam jeszcze raz w to samo miejsce zwierzę nie jest już same. Wygląda jakby ktoś je szarpał. Stwór, który nad nim klęka i kurczowo wbija się w jego szyję.
Zaczynam sama z siebie
piszczeć i zanim zdążam podjąć działanie w celu ucieczki, napotykam
drodze czyjś wzrok. Wydaje się bardzo znajomy. Jednak jego oczy nie są
już niebieskie. Są czarne. Jak oczy demona.